Poprzedni mecz Celtics i Knicks
był bardzo emocjonujący. Od tamtego meczu gospodarze zaliczyli serię 5-1. W tym
czasie nowojorczycy mieli bilans 3-4. Dodatkowo kontuzjowany jest bohater
tamtego spotkania – Trey Burke (kolejne badania w weekend, także trzeba trzymać
kciuki). Inne zmiany? W pierwszej piątce Celtics wyszedł Marcus Smart mający za
zadanie uprzykrzać życie Hardaway’owi. Natomiast pierwsza piątka Knicks znowu
bez zmian – Mudiay, Hardaway Jr, Hezonja, Vonleh, Kanter.
Goście zdecydowanie lepiej
zaczęli drugą część meczu. Byli skuteczniejsi, szczególnie w rzutach z dystansu
(za 3 trafili Knox i Lee). Gdy przewaga zmalała, na parkiecie pojawił się
Rozier i od razu trafił dwie trójki. A potem coś się zacięło w ataku Knicks.
Brakowało ruchu piłki, a przez to były problemy z wypracowaniem sobie otwartych
pozycji. Tylko dzięki gościnnej skuteczności Celtics nowojorczycy zawdzięczali
jednocyfrową stratę do rywali. Po powrocie wyjściowych piątek, gospodarze raz
za razem obnażali braki graczy Knicks w obronie – przede wszystkim błędy przy
zmianie krycia. Do przerwy Knicks przegrywali 58:69. Prawie 70 punktów
straconych po dwóch kwartach. To najlepiej pokazuje, jak słabo wyglądała obrona
gości. Ciekawostka z pierwszej połowy – Celtics trafili 27 rzutów z gry, z
czego 20 było asystowanych. Drodzy zawodnicy Knicks – uczcie się gry
zespołowej!
Trzecia kwarta to kontynuacja
chaosu nowojorczyków w ataku. W dłuższym okresie przewaga Celtics nie rosła
tylko dzięki zrywowi Knicks – w kolejnych akcjach z dystansu trafili Mudiay i
Hardaway Jr. Po następnych wykorzystanych posiadaniach gospodarze powiększyli
przewagę do kilkunastu punktów. A zaraz znowu Mudiay i Hardaway Jr trafili z
dystansu. Dobra skuteczność za 3 była jedynym elementem, który trzymał Knicks w
grze. W końcówce do głosu doszli liderzy Celtics, Irving i Hayward, którzy
zapewnili bezpieczne prowadzenie. Na koniec trzeciej kwarty Knicks przegrywali
84:99.
Początek ostatniej części meczu
był wyrównany. Dzięki trafionym rzutom z dystansu Hardawaya Jr i Knoxa, gościom
nawet udało się nieznacznie zredukować stratę. Druga połowa tej kwarty to była
jednak całkowita zapaść nowojorczyków w ataku. W tym czasie Celtics zaliczyli
serię 21:5 i bez problemu dowieźli zwycięstwo. Knicks ostatecznie przegrali
100:128. W meczu, w którym nawet przez sekundę nie byli na prowadzeniu. Bardzo
słabe zawody w wykonaniu nowojorczyków. Panie trenerze, tutaj trzeba reagować.
Oceny indywidualne:
Enes Kanter (14 pkt, 11 zb, 1 as, 1 bl) – niezły mecz w ataku.
Solidna skuteczność i aż 5 zbiórek ofensywnych. Ale z tego meczu najbardziej
zapamiętałem kontrę, której zamiast podać do niekrytego Hardawaya Jr, wolał
wbić się pod kosz, co skończyło się faulem na Irvingu. Celtics bezwzględnie
wykorzystywali jego obecność w obronie.
Noah Vonleh (12 pkt, 10 zb, 3 as, 2 prz) – kolejny solidny mecz.
Nie dość, że musiał walczyć pod koszem z Horfordem i Morrisem, to jeszcze
momentami był delegowany do krycia graczy obwodowych. W ataku solidny jak
zwykle.
Mario Hezonja (3 pkt, 3 zb, 2 as) – pomidor.
Tim Hardaway Jr (22 pkt, 1 zb, 2 as, 1 prz) – to nie był dobry
występ. Trzeba mu oddać, że mimo słabej skuteczności w ataku, to jednak trafiał
w ważnych momentach, długo podtrzymując przewagę rywali na poziomie
pozwalającym mieć nadzieję na jej odrobienie. No i znowu oberwał w głowę.
Emmanuel Mudiay (17 pkt, 6 as, 2 zb, 1 bl) – rozjechany przez
Irvinga. Niestety było widać różnicę klas. Playmaker Celtics kreował sytuacje
kolegom, natomiast Mudiay głównie sobie. Rzucił swoje punkty, ale na słabej
skuteczności.
Kevin Knox (11 pkt, 4 zb, 2 as) – młody nie boi się oddawać rzutów.
I dobrze, bo chociaż na ten moment jego skuteczność jest kiepska, to akurat w
tym sezonie wszyscy mu to wybaczą. Oby to przyniosło korzyści w przyszłości. Ale
nad obroną tu musi ostro ćwiczyć, bo to był kolejny mecz, w którym zostawiał
zbyt dużo miejsca rywalom.
Mitchell Robinson (7 pkt, 8 zb, 1 as, 2 bl) – w tym meczu podejmował
lepsze decyzje w zakresie, kiedy próbować pomóc i zablokować rywala, a kiedy
odpuścić i zastawić tablicę. Gracze Celtics wchodząc w półdystans musieli na
niego uważać.
Allonzo Trier (6 pkt, 2 zb, 2 as) – kolejny słaby mecz debiutanta. W
obronie tylko pozorował krycie rywali. Przy dobrze ustawionej obronie Celtics,
nie potrafił znaleźć miejsca na swoje wjazdy pod kosz. W takiej sytuacji, jako rezerwowy
rozgrywający powinien szukać partnerów. Ale tego nie robił. I dlatego brnięcie
w to ustawienie nie ma sensu w dłuższej perspektywie.
Courtney Lee (3 pkt, 2 zb, 2 as) – dostał kolejne minuty na
rozegranie się po dłuższej przerwie. Nie grał źle, dlatego trochę szkoda, że
nie dostał ich więcej w ostatniej kwarcie.
Damyean Dotson (5 pkt, 3 zb, 1 prz) – miesiąc miodowy się skończył.
Fatalna skuteczność, spudłowane wszystkie rzuty z dystansu. I jeszcze Brown,
który regularnie trafiał, nic nie robiąc sobie z krycia Damyeana.
Luke Kornet (1 zb, 1 bl) – jest progres. Zaistniał statystycznie.
Nawet oddał jeden rzut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz