Drugi przystanek w trasie
wyjazdowej – Motown. Pistons są w tym momencie na przeciwnym biegunie do Knicks.
Doświadczony skład, z kilkoma wybijającymi się postaciami (Griffin, Drummond,
Jackson), został zbudowany „na teraz”. Przed sezonem do Detroit przyszedł
najlepszy trener poprzednich rozgrywek – Dwayne Casey. Ta drużyna ma walczyć o
jak najlepszy wynik w Play Off. Ze znanych twarzy mamy Langstona Gallowaya i
Jose Calderona (ten drugi w marginalnej roli). Pierwsza piątka Knicks nadal bez
(wyczekiwanych) zmian – Mudiay, Hardaway Jr, Hezonja, Vonleh, Kanter.
Druga kwarta również zaczęła się
od niemrawej gry obu drużyn. Punkty były zdobywane niemal wyłącznie po
kontrach. Knicks wyglądali tragicznie w ataku – byli statyczni, nie potrafili
znaleźć sobie czystych pozycji, popełniali sporo strat (albo kroki albo
zgubienie piłki), a gra opierała się na indywidualnych akcjach Burke’a i
Triera. A gospodarze cały czas konsekwentnie powiększali przewagę,
wykorzystując przewagę umiejętności i doświadczenia. Jednak trzeba przyznać, że
również nie grali wybitnego meczu. W końcówce, Mudiayowi i Trierowi udało się
skutecznie wykończyć kilka akcji. Dzięki temu (i buzzer beater’owi Hardawaya Jr
), Pistons prowadzili do przerwy tylko 51:43.
Początek trzeciej kwarty to znowu
męczarnie. I dla zawodników i dla kibiców. Ten mecz był bardzo mało atrakcyjny.
Cały czas utrzymywała się przewaga Pistons w okolicach 10 punktów. Dopiero w
drugiej części tej kwarty coś się zmieniło. W końcu zawodnicy potrafili trafić
kilka akcji z rzędu (oczywiście to nie były koronkowe akcje, ale zawsze lepszy
rydz niż nic). W Knicks dobre zmiany dali Trier i Dotson. Podkoszowi nie
potrafili poradzić sobie z akcjami Griffina (Robinson już w trzeciej kwarcie
spadł za faule). Na koniec trzeciej kwarty Pistons prowadzili 81:70.
Na początku czwartej kwarty
wszystko wyglądało bez zmian. Knicks nadal straszliwie się męczyli w ataku.
Oczywiście jedynym, który potrafił coś zdziałać, był Trier. W ogóle Coach
Fizdale chyba nie był zadowolony ze swoich PG, gdyż w po pierwszym fragmencie
kwarty zmienił ustawienie na Trier, Hardaway Jr, Dotson, Vonleh, Kanter. Może w
tym jest jakaś metoda? Mimo wszystko, Pistons cały czas kontrolowali wynik
meczu. Dzięki serii trafionych rzutów za 3, Knicks zredukowali stratę do
poziomu 7 punktów. Ale na więcej już im Pistons nie pozwolili. Ostatecznie
gospodarze wygrali 115:108.
Oceny indywidualne:
Enes Kanter (16 pkt, 14 zb, 2 as, 1 bl, 1 prz) – kolejne double-double.
Wow. Prezenty, kwiaty i wizyty w zakładach pracy czekają. Chociaż tam też go
będą mijać.
Noah Vonleh (6 pkt, 7 zb, 1 as, 3 bl) – w końcu trafił na rywala,
który równie ostro wbija się ramieniem. W pojedynku z Griffinem poległ po obu
stronach parkietu.
Mario Hezonja (5 pkt, 1 zb, 1 as, 1 prz) – chłopiec do podawania
piłek przebrał się w strój meczowy Knicks i dostał kwadrans na parkiecie.
Kampania „Wyrównujemy szanse”. Sześć fauli w 15 minut.
Tim Hardaway Jr (19 pkt, 6 zb. 3 as, 2 prz) – forsował swoje rzuty,
ale niestety dzisiaj obręcz była dla niego zbyt wąska.
Emmanuel Mudiay (9 pkt, 2 as, 2 zb) – no i seria się skończyła.
Słabiutki mecz. Bez żadnego błysku w ataku. W obronie rozjechany przez
Jacksona.
Frank Ntilikina (żeby nie było pusto – 1 strata, 3 faule) – wierzę
we Franka, wierzę we Franka, wierzę we Franka, wierzę we Franka. Niestety, ci
co brali kredyty walutowe też wierzyli. Na ten moment efekt jest podobny.
Trey Burke (6 pkt, 1 zb) – brutalna prawda o Treyu jest taka, że
jak nie trafia rzutów, to jest zupełnie bezużyteczny dla zespołu. A w tym meczu
nie trafiał.
Mitchell Robinson (2 pkt, 5 zb, 1 bl) – zmienił Vonleha. I poległ z
Griffinem tak samo jak on.
Allonzo Trier (24 pkt, 10 zb, 7 as) – najjaśniejszy punkt w
zespole. Punktował, zbierał, nawet asystował. Full opcja. W obronie też
solidnie, może poza fragmentem, gdy musiał kryć Smitha.
Damyean Dotson (17 pkt, 1 zb, 1 prz) – nie grał w ostatnich
meczach. Swoim występem zdissował tę decyzję. Jedyny, oprócz Triera, zawodnik,
do którego nie można się przyczepić za ten występ.
Kevin Knox (4 pkt, 3 zb) – wchodził jak Vonleh i Robinson mieli
problemy z faulami. I poległ w starciu z Griffinem tak samo jak oni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz