Wydaje się, że w
końcu organizacja Knicks zmierza ku profesjonalnemu zarządzaniu. Duet
Mills/Perry wprowadza standardy, które można traktować jak zalążek jakiejś długofalowej
strategii. Czy starczy im cierpliwości na kolejny rok tankowania? Oby. Pokus na
pewno nie będzie brakować (vide casus Jimmy'ego Butlera), ale odbudowa drużyny
powinna być oparta o wybory w drafcie i wspieranie rozwoju młodych graczy
(Porzingis, Ntilikina, Knox). Na konferencjach prasowych zarządzający jak
mantrę powtarzali wyrażenie „player development process” i to hasło ma
towarzyszyć Knicks w nadchodzącym sezonie. Dopiero po oczyszczeniu salary cap
Knicks powinni polować na jakąś gwiazdę.
James Dolan -
właściciel drużyny, znany z gorącej głowy, zdaje się na razie wytrzymywać
ciśnienie i sprzyja „dobrej zmianie”, zamiast wykonywać nerwowych ruchów. Po
latach nieudanych eksperymentów, przepłacanych graczy i oddania władzy w ręce
Phila Jacksona musi wytrzymać na tylnym fotelu, zwłaszcza, że kierunkowi w
jakim zmierzają Knicks kibicuje całe miasto, a i wolni agenci zaczynają patrzeć
przychylnym okiem w kierunku Madison Square Garden. Nie powinniśmy być
świadkami żadnych nerwowych ruchów ze strony Dolana.
David Fizdale. Jak
poukłada te klocki, jak ogarnie drużynę bez swojej gwiazdy?
W końcu właściwy
człowiek na właściwym miejscu. Styl prowadzenia drużyny ma trochę taki „tatusiowaty”,
jestem ciekaw na ile ojcowskiej cierpliwości mu wystarczy przy kolejnych
seryjnych porażkach. Na razie gracze bardzo go chwalą, bo próbuje dostosować
taktykę do potencjału zespołu, a nie z góry narzucać trójkąty czy inne
wieloboki. Fizdale'a na stołku trenera czeka długa droga i wielokrotne chowanie
twarzy w dłoniach, ale po poprzednich sezonach zdecydowanie jest to coach na
lata, a nie do następnego lata.
Nie wydaje się też,
żeby czekał na powrót Kristapsa jak na zbawienie. Zdrowy Porzingis na pewno da trenerowi
większe pole manewru pod koszem oraz motor napędowy w ataku, ale nie oszukujmy
się, że Knicks walczą w tym sezonie o jakieś wielkie cele. Priorytetem ma być
rozwój i ogranie młodych liderów Knicks, a także wyłonienie się prawdziwego
lidera na boisku z całej plejady młodych graczy. To zadanie Fizdale'a na najbliższe
tygodnie/miesiące.
Kristaps Porzingis.
Kiedy wróci? Czy będzie tym samym Unicornem co w zeszłym sezonie?
Wróci przed
Świętami Bożego Narodzenia. W mediach społecznościowych wyłaniał się obraz
zawodnika ciężko trenującego w okresie rehabilitacyjnym, natomiast po tak
ciężkiej kontuzji powrót do pewności siebie na parkiecie jest zawsze wielką
niewiadomą. Pierwszy wyskok, pierwszy dunk i pierwszy blok pewnie będzie
wykonywał z ostrożnością i niepełną dynamiką – to akurat będzie zjawisko w
pełni naturalne. Miejmy jednak nadzieję, że zachowa swój dynamizm i
jednocześnie doda do swojego repertuaru kilka nowych propozycji jak grę post-up
czy jakiś fade-away jumper. Dobrze by było, gdyby się zakręcił w okolicach 10
zbiórek na mecz, co przy jego wzroście powinno być standardem. Moim drugim
oczekiwaniem jest to, żeby Fizdale długimi minutami spróbował go na pozycji
centra, bo to jego optymalna pozycja na boisku przy dzisiejszych trendach w
NBA. A marzeniem jest, żeby się rozwijał jak jego idol Dirk Nowitzki.
Tim Hardaway Jr.
Czy udźwignie rolę lidera pod nieobecność Porzingisa?
Przykro to pisać,
ale Timmy nie udźwignie roli lidera. On nie udźwignie żadnej poważnej roli w
tej dużynie. To jest dobry gracz role-player, od którego mało się wymaga. Nie
widać, żeby na parkiecie Hardaway rozmawiał z kolegami, coś im podpowiadał
(tutaj rolę liderów mają Lee, Lance Thomas czy nawet Kanter). Ponadto lider
powinien świecić przykładem na parkiecie, a z tym jest ogromny problem bo Timmy
obrońcą jest kiepskim (ciągle spóźnia krycie, przez co zostawia rywalom ocean
miejsca na obwodzie), a w ataku zdarzają mu się albo seryjne pudła albo
kilkunastominutowe przestoje. Gdybym ja mógł decydować to wpuszczałbym go z
ławki, tych kilka-kilkanaście punktów zawsze byłoby cennych. Ale ze względu na
wysoki kontrakt będzie nas męczył swoją postawą po 30 minut w meczu. Podsumowując Hardaway Jr. nie ma cech
leadership ani posłuchu wśród kolegów. Prawdziwym liderem będzie Porzingis, ale
na to jeszcze chwilę poczekamy.
Młodzi zawodnicy.
Jak się będą rozwijać? Kto ma szansę na największy postęp?
To
będzie najciekawsza historia tego sezonu. Młodych zawodników nie brakuje i
analiza ich rozwoju na pewno wielokrotnie będzie przedmiotem naszych
rozważań. Postępy będą widoczne wraz ze
zdobywaniem doświadczenia a co za tym idzie ilością minut spędzanych na
parkiecie. Na to największe szanse będą mieli Frank Ntilikina oraz Kevin Knox.
I w tych dwóch zawodnikach powinno być zawarte DNA Knicks na najbliższe
miesiące – młodość, dynamizm i dobra defensywa. Knox i przed wszystkim Ntilikna
już są niezłymi defensorami, a możliwości w tym obszarze mają jeszcze naprawdę
spore. Knox może spokojnie walczyć o dostanie się do pierwszej piątki
najlepszych rookies – co prawda preseason pokazał, że przy lepszych defensorach
nie będzie tak dominował jak w Summer League, ale zadaniem sztabu szkoleniowego
jest zbudowanie jego pewności siebie.
Świetnie zapowiada
się także kolejnych dwóch rookies – Alonzo Trier i Mitchell Robinson. Trier ma
niesamowitą łatwość w grze jeden na jednego i grzechem byłoby go nie wciągnąć
na listę zawodników z kontraktami, żeby patrzeć jak funkcjonuje w tym młodym
zespole. Z kolei Robinson ma nieograniczone możliwości atletyczne – na razie na
niego pomysł jest taki, że ogrywał się w Westchester Knicks, ale wydaje mi się,
że Fizdale z powodu problemów z graczami podkoszowymi będzie często z niego
korzystał.
Pozostali młodzi to
zagadka: największy potencjał ma chyba Dotson, nieźle spisywał się w całym
preseason, ma ciąg na kosz i niezły rzut z dystansu, przy dobrym wkomponowaniu
może dać drużynie kilkanaście wartościowych minut w każdym meczu. Hicks czy
Kornet dysponują niezłymi warunkami fizycznymi, ale mają spore braki w
wyszkoleniu, których nie nadrobią w trakcie trwania sezonu. Największą niewiadomą
jest Hezonja – stylem gry przypomina Gallinari'ego ale na razie nic wielkiego
nie pokazał. Miło będzie powrócić do tego pytania w połowie sezonu – niech
„player development process” trwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz