Kolejnym przystankiem Knicks w drodze
po naukę (i jak najwyższy pick w drafcie 2019) było Miami. Co w ostatnim czasie
łączyło te dwa zespoły? Jimmy Butler i jego transferowy dramat – oba miasta
były tymi, do których chciałby się przeprowadzić główny bohater.
Knicks znowu (ale prawdopodobnie
ostatni raz w najbliższym czasie) wyszli piątką Burke, Hardaway Jr, Ntilikina,
Thomas i Kanter. Początek meczu to obustronny dramat w ataku. Dopiero po dwóch
minutach Dragić trafił pierwszy rzut z gry. Po siedmiu minutach wynik widniał
wynik 10:5 dla Heat. Końcówka tej kwarty zdecydowanie dla Knicks, szczególnie
po wprowadzeniu Dotsona, Vonleha i Triera.
Po przerwie gracze Knicks chyba zostali
w szatni. W tej części meczu istniał tylko jeden zespół. Heat udawało się
wszystko w ataku. Niemal każde ich posiadanie kończyło się punktami. Knicks
szukali opcji, jak uruchomić atak, ale nie było zawodnika, który mógłby to
zrobić. Za tę kwartę wszystkim graczom Knicks należy się solidna reprymenda ze
strony Coacha Fizdale’a. Po trzeciej kwarcie 92:65 dla Heat. Katastrofa.
Czwarta kwarta to już były dożynki.
Obaj trenerzy pozwolili pograć swoim rezerwowym (w Knicks nawet Kornet się podniósł
z ławki). Gra ofensywna obu zespołów była mocno szarpana – dobre akcje
przeplatane były tymi bezmyślnymi (patrz Mario Hezonja). Heat cały czas
utrzymywali bezpieczną przewagę. Ostatecznie wygrali 110:87.
Oceny indywidualne:
Enes Kanter (8 pkt, 5 zb, 3 as) – zdominowany przez Whiteside’a,
nie miał tylu okazji w ataku co zwykle. W obronie próbował walczyć i przeciwstawić
się rywalom, ale słabo wyglądał na tle zwinniejszych rywali. Ale bloku na Dragiciu
nikt mu nie zabierze.
Lance Thomas (6 pkt, 6 zb, 2 prz) – kolejny słaby mecz w ataku.
Mógłby sobie darować wjazdy pod kosz, bo to nie jest jego skuteczna broń. Jeden
z niewielu, którzy nie popełnili większych błędów w obronie.
Frank Ntilikina (9 pkt, 5 as, 3 zb) – w końcu dostał więcej czasu
jako rozgrywający i otrzymaliśmy obiecujące efekty. Nieźle kreował grę, był
skuteczny w ataku. Ale nadal ma spore braki – patrząc na pozycje, z których
rzucał, to powinien mieć co najmniej 4 pkt więcej. Słabszy mecz w defensywie. Zresztą,
po takim meczu wszystkim zawodnikom obwodowym należą się nagany.
Tim Hardaway Jr (14 pkt, 2 as, 3 zb) – słabszy mecz Tima. Nie
potrafił pociągnąć drużyny w ataku w trudnym momencie meczu. Jak zwykle odpalił
kilka rzutów, o których lepiej zapomnieć. Jak wszyscy zawodnicy obwodowi słaby
mecz w obronie.
Trey Burke (3 pkt, 4 as) – o tym, że jest nieprzydatny w obronie (poza
pojedynczymi momentami) wiadomo było wcześniej. W tym meczu był dodatkowo
nieprzydatny w ofensywie. Fatalna skuteczność i złe decyzje. No i to chyba jego
koniec w pierwszej piątce.
Damyean Dotson (20 pkt, 2 as, 10 zb) – jako jeden z niewielu może
powiedzieć, że dobrze zagrał w ataku (chociaż skuteczność z dystansu powinna być
lepsza). Bardzo aktywny na desce. Obok Ntilikiny to najlepszy obrońca obwodowy
Knicks. Ale akurat w tym meczu nie było tego widać.
Noah Vonleh (6 pkt, 9 zb, 1 prz) – kolejny solidny występ na desce.
Ale tak samo jak Kanter miał problemy z podkoszowymi Heat. Słaba skuteczność w
ataku, ale trzeba przyznać, że koledzy nie potrafili mu pomóc w zdobyciu
dobrych pozycji do rzutu.
Allonzo Trier (4 pkt, 5 zb, 2 as) – słabszy występ w ataku. Rzut mu
nie siedział, a w niemal wszystkich izolacjach ustawionych pod niego nie miał
pomysłu jak skutecznie minąć rywala. Statystował w obronie.
Mario Hezonja (13 pkt, 1 zb, 1 as) – wyglądał okropnie. Forsował
swoje rzuty poza granicami przyzwoitości. Jego wjazdy pod kosz najczęściej
kończyły się stratami. Nie istniał w obronie. Chyba musi grać na PF, bo z
niższymi i szybszymi rywalami w ogóle nie daje sobie rady.
Ron Baker (1 prz) – niby grał sporo, ale tak jakby go nie było.
Anonimowy występ w ataku. W obronie dał popis razem z innymi graczami
obwodowymi.
Mitchell Robinson (4 pkt, 3 zb, 1 bl) – dostał więcej minut w
czwartej kwarcie. Miał kilka przebłysków – blok na Johnsonie, czy akcja alley
oop z Ntilikiną. Ale nadal jest zagubiony w defensywie, a w ataku nie stanowi
większego zagrożenia. Ciekawostka statystyczna – jedyny zawodnik Knicks w tym
meczu z dodatnim +/-.
Luke Kornet (1 as) – potwierdzam, był na parkiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz